22 listopada 2012

ISO 50001 Oczami auditora.

(Przemysł Zarządzanie Środowisko, 2012 styczeń-marzec, autor: dr Krystyna Stephens)

 

Nie wiem czy Państwo już zauważyli, ale zapanowała nowa moda. Ilekroć pisze się o efektywności energetycznej, podkreśla się, że aby ją osiągnąć, konieczne jest wprowadzenie nowej normy „System zarządzania energią – wymagania i zalecenia użytkowania – ISO 50001:2011”. Już nie ma żadnych wątpliwości, że na pewno energia jest teraz gorącym tematem. Ceny energii odnawialnej ciągle rosną. Jednocześnie coraz bardziej podwyższane są wymagania Unii Europejskiej dotyczące emisji gazów cieplarnianych przez zakłady przemysłowe. Jest oczywiste, że im więcej wykorzystujemy energii, tym większa jest ich emisja.

 

Z drugiej strony każdy z nas, kto pracuje jako auditor, konsultant czy menedżer, na pewno zaobserwował zjawisko, że podmioty z branży przemysłowej w Polsce zaczynają tracić entuzjazm do systemów zarządzania. Nieraz pada pytanie „czy naprawdę potrzebny jest kolejny system ISO?”. Przecież są już systemy zarządzania: jakością ISO 9001, środowiskiem ISO 14001, bezpieczeństwem i higieną pracy OHSAS 18001, informacją 27001 i jeszcze kilka innych.. po co nam kolejne? Prawda jest jednak taka, że nikt niczego nie musi – systemy są dobrowolne i organizacje mogą podejmować własne inicjatywy a jednocześnie bierność w zakresie ulepszania efektywności energetycznej nie jest do przyjęcia, jeśli przedsiębiorstwo zamierza istnieć.

 

Znaczenie nowej normy.
Należy zauważyć, że norma miała duży wkład amerykański, nawet przewodniczący komitetu normalizacyjnego pochodzi właśnie ze Stanów Zjednoczonych, co sugeruje, że jest to działanie probiznesowe. W końcu Amerykanie ni byli nigdy entuzjastami ISO 14001 i do dziś nie są krajem przodującym w certyfikacji lub nawet w samym wdrażaniu systemów zarządzania środowiskowego. W dodatku norma ISO 5001 uzyskała wsparcie US Department of Energy (Ministerstwo ds. Energii Stanów Zjednoczonych), który obecnie przygotowuje programy wspierające i promujące wdrożenie i certyfikację ISO 50001. Przedsiębiorstwom w Polsce na pewno opłaca się przeanalizować, czy gotowa „rama” (którą jest każdy system zarządzania) może pomóc w osiągnięciu sukcesu.
Na czy polega ISO 50001? Jest to norma oparta w dużym stopniu o normę ISO 14001 – potwierdził to przewodniczący Komitetu ISO PC 242 (który ją opracował), Edwin Pinero – lecz jego zdaniem o wiele bardziej wymagająca. Oparcie normy na znanym już „szkielecie” na pewno ułatwia jej zrozumienie i wdrożenie. Firmy, które już mają wdrożone systemy zarządzania, mogą łatwo połączyć wymagania normy ISO 50001 z istniejącymi systemami.

Aby zrozumieć ISO 50001, przede wszystkim trzeba mieć na uwadze przewodnią myśl tej normy: „celem wdrożenia systemu zarządzania energią jest uzyskanie poprawy w zakresie wydajności energetycznej”. Ramy podane w normie skupiają się na takich elementach, które są istotne, aby osiągnąć ten cel. Jak wspominałam wcześniej, norma ISO 50001 jest oparta na ISO 14001:2004, ale różni się następującymi elementami:

  • polityką energetyczną,
  • planowaniem energii,
  • przeglądem energetycznym,
  • energetyczną linią bazową,
  • Wskazówkami wydajności energetycznej,
  • celami, zadaniami i planami dotyczącymi zarządzania energią,
  • projektowaniem,
  • zakupami usług energetycznych, wyrobów, wyposażenia i energii.

Co można zyskać?

Szczególnym aspektem ISO 50001 jest rozsądne podejście przez rozpoczęcie od wyboru pełnomocnika, który będzie kierował całym projektem. Pierwszym jego zadaniem będzie zdefiniowanie i udokumentowanie zakresu i granic systemu zarządzania, a następnie przeprowadzenia przeglądu energetycznego. Przypomina to identyfikację aspektów środowiskowych i wyznaczenie aspektów znaczących. Ten element normy pozwoli przedsiębiorstwu uzyskać największe oszczędności – ale gdy patrzymy na wymagania, nie jest to wprost oczywiste. Kiedy po raz pierwszy przyjrzałam się tej normie, przyszło mi na myśl, że przecież wszyscy moi klienci w Polsce już mniej więcej takich samych procedur dokonują – jak mogliby zatem skorzystać? Zaproszono mnie do kilku firm w Niemczech (wschodnich), które naprawdę nie różniły się od polskich firm ani majątkiem, ani zasobami, ani nawet podejściem. Przekonałam się, że z tego narzędzia można jednak skorzystać.

Na pierwszym miejscu jest kilka spraw, które mogą mieć ogromny wpływ na wyniki takiego przeglądu, na przykład: co właściwie oznacza „energia” w systemie zarządzania energią? Naturalnie każdy myśli o spalaniu węgla, ropy, gazu lub innych paliw. A tak naprawdę jest to tylko kropla w morzu… Trzeba bowiem brać pod uwagę również energię, która wcześniej została przetworzona – na przykład prąd elektryczny, parę, ciepło, wodę chłodzącą i sprężone powietrze. Poza tym jest cały ogrom energii w postaci sprężonych gazów, które firma kupuje w butlach, zbiornikach itd. Również powinniśmy rozważyć nasz wcześniej wyznaczony zakres i granice systemu – jak na przykład odpady, które zawierają energię możliwą do wykorzystania, ciepło zawarte w wodzie wykorzystywanej do chłodzenia i ciepło, które ucieka. Analiza jest zależna od rodzaju organizacji jej produkcji i/lub usug. Czym bardziej skomplikowana produkcja i branża, tym więcej będzie źródeł energii – tu tylko zasygnalizowałam początek tego tematu.

Te określone, podstawowe dane umożliwią ocenę tego, co stanowi obszary znaczącego użytkowania energii. Co to oznacza? W EN 16001 nazwano to aspektem energetycznym, a w ISO 50001 zdefiniowano znaczące użytkowanie energii jako „użytkowanie energii skutkujące znaczącym zużyciem energii i/lub stanowiące znaczący potencjał w zakresie poprawy wydajności energetycznej”. Podczas analizy zaleca się, by osoby, które zbierają dane, również zapisywały pomysły na możliwe ulepszenia. Z mojego doświadczenia w firmach gdzie już prowadziłam audity, wiem, że nie stanowi to problemu. Istotne było tylko, by mieć świadomość potrzeby odnotowania potencjalnych ulepszeń podczas przeprowadzenia analizy w celu uniknięcia powtórzenia pracy. Im bardziej szczegółowo podchodzi się do analizy, tym większe mamy oszczędności.

 

O czym pamiętać?
Okazało się, że problematyczne bywa to, że nie zawsze firmy uwzględniają ocenę procesów i personelu zatrudnionego przez organizację lub pracującego w jej imieniu, szczególnie kiedy podwykonawca jest poza terenem firmy. Na przykład, kiedy na terenie zakładu prowadzona jest działalność cateringowa, poza zużyciem prądu często pomijane jest zużycie przez nią szerzej rozumianej energii. Proszę zauważyć, że wymagania dotyczą nie tylko bieżącego stanu, ale wymaga się, by przynajmniej oszacować przeszłe użytkowanie i zużycie energii. Jeśli to tylko możliwe, to założeniem jest, by zbierać dane 3 lata wstecz. Kiedy dane są zbierane, oczekuje się, że prowadzona i zapisywana jest analiza badania śladu węglowego – bezpośrednie emisje CO2 ze spalania paliw, jak i pośrednie emisje w wytwarzania prądu, ciepła lub podobnych wyrobów. Dopiero po takiej analizie, zwanej „przeglądem energetycznym”, firma jest w stanie dalej rozpocząć wdrażanie systemu zarządzania energią. Może warto tu zaznaczyć, że ten przegląd przeprowadzany jest nie tylko jednokrotnie (na początku), ale powinno się go aktualizować okresowo oraz jeśli wystąpią znaczące zmiany w obiektach, urządzeniach, systemie czy procesach.

 

Co dalej?
W ISO 50001 ustanowiono, że „organizacja powinna określić energetyczną linię bazową, korzystając z informacji z przeglądu” i „ustanowić wskaźniki (EnPI) do monitorowania i pomiarów wydajności energetycznej”. Dopiero wówczas zarząd ma wystarczające informacje, by ustalić politykę energetyczną i cele – ma doświadczalne dane, na których może opierać swoje dalsze decyzje. Kiedy są ustalone powyższe czynniki, można wprowadzić pozostałe elementy normy ISO 50001, które już tu nie różnią się od ISO 14001. Nie będzie biurokracji – norma nie wymaga więcej procedur i instrukcji niż już mamy, lecz będzie trzeba zmodyfikować je, aby uwzględnić zarządzanie energią.
Mylnie może się wydawać, że sama konstrukcja polityki i celów nie różni się od zapisów w normie ISO 14001. Jeden dodatkowy wymóg określa, że polityka energetyczna musi „wspierać zakupy energowydajnych wyrobów i usług oraz projektowanie mające na celu doskonalenie wydajności energetycznej” – to naprawdę może mieć poważne konsekwencje przy inwestycjach w nowe urządzenia.

Temat zakupów i wydajności urządzeń jest poruszany dalej w normie w zapisach dotyczących projektowania i zakupów, w których wymaga się od organizacji, aby rozważała możliwości w zakresie doskonalenia wydajności energetycznej oraz sterowania operacyjnego przy projektowaniu nowych, zmodyfikowanych i odnawialnych obiektów, urządzeń, systemów i procesów, które mogą znacząco oddziaływać na wydajność energetyczną. Naturalnie wymaganie „rozważenia” nie stanowi wymuszenia nowych, bardziej wydajnych inwestycji, ale jeśli traktujemy efektywność energetyczną poważnie (czy według normy ISO 50001 czy innych czynników, jak utrzymanie pozycji na rynku, spełnienie przepisów dotyczących środowiska) będziemy musieli iść w tym kierunku.
Celem niniejszego felietonu nie było podanie wykładni, jak wdrożyć i auditować normę ISO 50001 (jeśli interesuje Państwa taka tematyka zapraszam na nasze szkolenia), ale przedstawienie jak nowa norma może stać się praktycznym i pożytecznym narzędziem uzyskania lepszych wyników w zakresie efektywności energetycznej. Na sam koniec może warto pamiętać słowa pana Edwina Pinery: „Efektywność energetyczna jest zapomnianym źródłem. Mówimy o ropie, gazie, węglu, energii jądrowej i odnawialnych źródłach energii, ale zapominamy, że najbardziej efektywnym wykorzystaniem energii jest nieużycie jej w ogóle”.

 

dr Krystyna Stephens

 

 

Aktualności